Newsweek Polska Newsweek Polska
90
BLOG

Jagiełło wodzem PKO BP

Newsweek Polska Newsweek Polska Gospodarka Obserwuj notkę 1

Osiem lat szefowania największej w kraju grupie funduszy inwestycyjnych trudno nazwać sukcesem Zbigniewa Jagiełły. Czy odniesie go jako prezes największego banku?

Giełda bez większego entuzjazmu zareagowała na fakt, że od 1 października szefem wciąż kontrolowanego przez państwo PKO BP będzie Zbigniew Jagiełło ►. 45-latek, który nigdy nie zarządzał najmniejszym choćby bankiem a całą swą karierę menedżerską związał z funduszami inwestycyjnymi, zarządzającymi powierzonymi im przez Polaków oszczędnościami.

Najpierw, od 1996 roku, jako wiceszef TFI PKO/Credit Suisse a od 2001 roku jako prezes dominującego na tym rynku Pioneer Pekao TFI. Czy to dobra rekomendacja do kierowania największym w kraju bankiem, który stoi w obliczu poważnych wyzwań, związanych głównie z praktycznie nieuchronną, drugą fazą kryzysu gospodarczego i finansowego?

Pozytywem tego wyboru jest nade wszystko to, że dokonano go zaskakująco szybko, najsprawniej ze wszystkich sześciu wyborów prezesa PKO BP od 2006 roku. To pozwoli bankowi bez zwłoki przygotować się do planowanej na jesień potężnej emisji akcji (wartej do 5 mld zł), warunkującej przyspieszenie jego akcji kredytowej, tak potrzebnej całej gospodarce. Niewykluczone zresztą, że o szybkim wyborze nie będącego raczej faworytem w tym wyścigu Jagiełły zadecydował fakt, że w nowej, działającej od sierpnia radzie nadzorczej PKO BP nie brakuje ludzi mających doświadczenia z giełdą i rynkiem kapitałowym, które są domeną nowego szefa banku.

Chodzi m.in. o Tomasza Zganiacza, który zjadł zęby na giełdzie jako prezes firmy deweloperskiej Triton a wcześniej kilku innych, notowanych na GPW spółek czy Ireneusza Fąfarę, byłego wiceprezesa ZUS ale ongiś szefa biura maklerskiego Banku Energetyki. Nie ma jednak żadnej pewności, że tak szybki wybór okaże się najlepszy. Jagiełło ma w środowisku opinię sprawnego menedżera, który nie działa pochopnie i wszystkie decyzje podejmuje po dokładnej analizie problemu. Za plus uważa mu się zwłaszcza zbudowanie efektywnego systemu dystrybucji funduszy poprzez okienka banku Pekao SA. Ale tu właśnie można mieć spore wątpliwości co do strategii Jagiełły, która zdaje się opierać bardziej na dążeniu do maksymalizacji zysków niż na biznesowej dalekowzroczności.

Koncentracja Pioneer Pekao na sprzedaży własnych funduszy wyłącznie w punktach obsługi macierzystego banku, z pominięciem choćby sieci pośredników finansowych w rodzaju Open Finance czy Expander, na pewno zwiększyła efektywność tego TFI. Wiadomo bowiem, że pośrednicy słono każą sobie płacić za swe usługi. Z drugiej jednak strony tak autarkiczna polityka zmniejszyła potencjalną dostępność i zasięg oferty, głównie do dotychczasowych klientów banku. I wiele wskazuje, że to zasklepienie się we własnej skorupie nie wyszło Pioneerowi na zdrowie.

Jeszcze w końcu 2004 roku to najstarsze na rynku TFI miało ponad jedną trzecią udziału w rynku a dziś ma niewiele ponad 16 proc. To także efekt słabych w ostatnich latach wyników inwestycyjnych kierowanego przez Jagiełłę towarzystwa, zwłaszcza jeśli chodzi o fundusze akcyjne, które i w czasach hossy i późniejszej bessy należały do najgorszych na rynku. Jagiełło nie odpowiada rzecz jasna bezpośrednio za błędy zarządzających funduszami, jednak fakt że dopiero w zeszłym roku, gdy mit Pioneera ostatecznie już upadł, zarząd TFI dokonał w ich gronie poważniejszych roszad, nie wystawia prezesowi najlepszego świadectwa.

Czy można zatem liczyć, że w obliczu czekającej bank PKO BP tej jesieni finansowej bitwie pod Grunwaldem wybór Zbigniewa Jagiełły na wodza był najlepszym rozwiązaniem? Odpowiedź poznamy już wkrótce.

Miłosz Węglewski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka