Newsweek Polska Newsweek Polska
110
BLOG

Anachroniczny Olechowski

Newsweek Polska Newsweek Polska Polityka Obserwuj notkę 17

Historia powtarza się jako farsa – to znane powiedzenie najlepiej pasuje do decyzji Andrzeja Olechowskiego, by wystartować w wyborach prezydenckich 2010.

Stanisław Tymiński, czarny koń wyborów prezydenckich 1990 roku, podejmował w kolejnych latach próby powtórzenia swojego wielkiego sukcesu. Nigdy jednak nie udało mu się uzyskać nawet ułamka poparcia z 1990 roku. Był bowiem typowym bohaterem jednego sezonu. Jego sukces był owocem braku demokratycznych nawyków w społeczeństwie.

Andrzej Olechowski, przy zachowaniu oczywiście wszystkich proporcji, jest trochę podobnym przypadkiem. Jest graczem z innej epoki. Miał swój czas, gdy w 2000 roku zdobył drugie miejsce w wyborach prezydenckich i zbudował polityczny kapitał, na którym oparła się potem Platforma Obywatelska. Był też wtedy kimś, kogo można było określić mianem polityka. Doświadczenia jego aktywności publicznej były stosunkowo świeżej daty.

Dziś, od wielu lat, Andrzej Olechowski politykiem już nie jest. Z Platformy Obywatelskiej został oczywiście trochę wypchnięty przez Donalda Tuska, ale trochę też wypchnął się sam. Choćby przez decyzję, by nigdy nie „skalać się” kandydowaniem do jakichkolwiek organów wybieralnych, takich jak Sejm czy Senat. Nie wiem, po co to robił, skoro chciał pozostać w polityce. Nie można wykluczyć, że chodziło po prostu o to, by nie zakładać sobie żadnych „wędzideł”, które mogłyby ograniczyć możliwości „trzepania kasy”.

Jednym z ulubionych powiedzonek Olechowskiego jest to małpie, która, czym wyżej wchodzi na drzewo, tym bardziej odsłania zadek. Dziś wyborcy są w stanie znacznie lepiej obejrzeć sobie „zadek” Olechowskiego, niż dziesięć lat temu czy wcześniej. I, oglądając jego postawę na przestrzeni lat, ocenić rzeczywiste motywy jego aktywności publicznej. Dlatego jest mało prawdopodobne, by obdarzyli go zaufaniem nawet w niewielkim stopniu podobnym do tego z 2000 roku.

Olechowski, decydując się dziś na start w wyborach►, jest trochę podobny do dalekiego kuzyna, który przypomniał sobie o rodzinie dopiero w momencie, gdy trzeba było rozstrzygnąć sprawę spadku. Rodziny takich kuzynów bardzo nie lubią.


Piotr Śmiłowicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka